środa, 5 stycznia 2011

Kraina trolli


Kraina trolli
Każdy z nas ma swoje małe marzenia. Moje cudownym trafem okoliczności się spełniło.
W rozmowie z Piotrem (nie pamiętam już dokładnie o czym rozmawialiśmy) wyjaśniło się, że zamierza on się wybrać na Islandię i przejść ją cała z wschodu na zachód. Może nawet od razu i inna była trasa?
Można powiedzieć, że się wprosiłem do zespołu. Na początek co nieco o samej wyspie:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Islandia

Nie będę tu przepisywał tekstów encyklopedycznych, opisze(jak potrafię) naszą podróż.
Etap pierwszy. Trza się przygotować, a więc….Mieszkamy trochę daleko od siebie, Piotr w Toruniu-ja w Wilnie.
Zdaję sobie sprawę, że oprócz „niezbędnych kilogramów” muszę dźwigać sprzęt fotograficzny, więc jest nad czym pomyśleć, po podsumowaniu kilogramów wyszło, że mam ponad 30 kg, DUŻO! Muszę coś z tym zrobić, nie zostaje nic innego, jak zasięgnąć porady u Piotra, wszak jest znany z oszczędnego podejścia do kilogramów na plecach noszonych.
Tu się zaczęła zabawa w oszczędzanie kilogramów, ale kosztem zakupu nowego szpeje.
Tu poszedłem zgodnie z trendem (i modą) na szpej ultra lekki
A więc:
Plecak - Golite Pinnacle L 2009. Super lekki, powiedziałbym, że wygodny, bez zbędnych bajerów.
Namiot - Golite Shangri-La 2 2010. Cholernie dobry namiocik, lekki (około 650 gram). Mieliśmy je bez podłogi. Potrzebuje drobnych modyfikacji, ale daje radę całkiem dobrze.
Buty - Salomon XA Pro 3D Ultra. Lekkie, szybko schną, wygodne. Miałem z nimi przygodę, ale o tym później.
Kurtki - Trim extrim z membraną + Sungpak wiatrówka. W zestawie były niezastąpione
Spodnie - Golite Tumalo Pants Pertex Sheld DS. Rewelacja! Schły w mgnieniu oka, albo, jak kto woli, w jednym podmuchu wiatru po przejściu rzeki. Świetnie oddychające, trwale (chociaż na takie nie wyglądały). Miały jedyny minus, wyglądaliśmy jak dresiarze
Bielizna - Helikon i Therm a Wawe, dały radę bez problemu, chociaż Piotra Nordre z merynosa była lepsza
Polar Helikon Patriot - zbyt ciężki jednak, miałem chęć do zostawić niejednokrotnie, ale się przydał ze dwa razy.
Czapka Helikon - rewelacyjnie się spisała, nie widzę potrzeby zmieniać. Do tego buff z polarteku z microfibrą w połączeniu.
Do tego oczywiście skarpety, rękawiczki z membraną i jeszcze kilka rzeczy, o których nie będę na razie wspominał.
Oddzielną rubryczką wydzielę szpej do spania, śpiwór Cumulus X-lite 200-450 gram wagi, bardzo mały objętościowo(puch). Ze względu na warunki syntetyk możliwe dał by radę lepiej, ale waga i objętość stawiają go ponad syntetyki. Faktycznie trzeba było się ocieplać warstwą ubrania, ale to nie czyni go złym śpiworem, po prostu warunki były takie. Ale przecież do śpiwora potrzebna mata. Miałem Term-aRest Z lite, jest bardzo lekka, nie nasiąka wodą, po za tym ona się nie roluje a składa, co daje możliwość umieścić ją tak w plecaku, że tworzy swoisty stelaż
No i oczywiście palnik gazowy, naczynie… Gotowałem tylko wodę na kawę i liofilizanty, więc służył mi do tego palnik MSR i litrowy garnek Primus
Oczywiście człowiek musi się golić, myć i ogólnie nie upodobnić do powszechnie znanych na Islandii trolli, więc mydło, szczoteczka do zębów oraz golarka jednorazowa jak najbardziej powędrowały do plecaka.Wszystko to zostało spakowane do specjalnych wodoszczelnych i bardzo (jak by inaczej) lekkich worków…..to wszystko było później, dużo później.
Tymczasem moje plany znalazły się na grani przepaści. Niedobudowany dom. Prace nie zostały skończone na czas, makabra i wyścig z czasem. Dzwonię do Piotra i mówię, że nie jadę…


Cdn


Pogodziłem się z poniesionymi kosztami (bilety lotnicze, część wyposażenia itd.), zająłem się budową domu. Nie mogę powiedzieć, że myśli me nie przenosiły mnie do krainy czarów, Islandia zwanej. Z pomocą mi przyszedł nikt inny, jak rodzina. Żona z chłopakami podtrzymali moją wariacką ideę, żona nawet obiecała kontrolować stan budowy!
Decyzja znowu się zmieniła-jadę!
Wydaje mi się, że Piotr(PA) nie miał nic przeciwko mojemu towarzystwu na Islandii.
Prawie cały szpej już był skompletowany, brakowało drobiazgów, tu muszę powiedzieć, że chłopaki z Extrim lt spisali się na medal i dowieźli mi te drobiazgi nawet w weekend.
Spakowałem bajzel do auta i kilka dni przed odlotem z Warszawy pojechałem do Torunia
Toruń to prawie rodzinne dla mnie miasto, więc nie tylko spędziłem tam czas na pakowaniu plecaka.
Poza liofilizantami (te miałem kupione wcześniej) wszystko kupiłem z pomocą Piotra w kilku sklepach, powiem tylko, że jedzonko na całą wyprawę ważyło 12 kg. Poniższe zdjęcie pokazuje, co jedliśmy. Dzieciaki, zazdrośćcie nam!


Na zdjęciu Piotr pewnie oblicza gramy do kalorii :)

No cóż, plecaki spakowane, foliowane (na lotnisku nieźle sobie za to liczą), z rana taksóweczka na dworzec PKP i do Warszawy… No przed wyjazdem telefon do rodziny.
Ludzie kochani! Toć wyglądamy, jak ci prawdziwi dresiarze, że GoLite te super galoty musiał właśnie tak wykonać! Mniejsze o to, żegnaj Europo kontynentalna!
Podchodzimy do lądowania, ciekawe, co powiedzą celnicy islandzcy na 12 kg żarcia, na dodatek przepakowanego w woreczki strunowe?




Całe szczęście, że nie mieli do nas żadnych pytań na lotnisku, a na dodatek kolega Piotra już na nas czekał, więc został nam ostatni zakup-jednorazowe butle z gazem do naszych palników (zakaz transportowania w samolocie materiałów łatwopalnych i wybuchowych). Oto naszym oczom ukazał się piękny Reykjavik.






W nocy(jaka tam noc, jedynie mój zegarek mi o tym mówił) długo nie mogłem zasnąć, tak czekana podróż właśnie się zaczęła….


2010-06-29
Ranek jest piękny! Piękność tego ranka została lekko przyćmiona ceną biletu autobusowego do Hofn….Cos jak za taxi, ale taki to już kraj. Mniejsza o to- jedziemy!
Przed nami 450 km drogi. Nie marnujemy czas i po raz kolejny nos do mapy.
Kilkadziesiąt km i pierwsza niespodzianka! Poczuliśmy się, jak na wycieczce autokarowej. Kierowca mówi do mikrofonu, że właśnie się zbliżamy do wodospadu i będziemy mieli postój dziesięciominutowy na zdjęcia! Oczywiście korzystamy z okazji…





Tu trzeba powiedzieć, że islandczycy są narodem niezbyt punktualnym, postoje dziesięciominutowe mogą trwać wieczność, jak i się skrócić o połowę, trzeba na to uważać, tu nikt na nikogo nie czeka specjalnie-mogą po prostu odjechać bez nas i tyle.
Autobus zatrzymuje się na stacjach paliw w miasteczkach, sensowne rozwiązanie- przystanek, sklep, stacja paliw.
Słynny Vatnajokull. Lodowiec, który naprawdę robi wrażenie! Postój 40 minut, czas na zdjęcia, kawę(luksus!)


Ten pojazd daje możliwość popływać pomiędzy cząsteczkami lodowca, dla niektórych to prawdziwe góry lodowe!



Coś około godziny 18 jesteśmy w Hofn. No wreszcie!
Mamy zamiar szybko się wydostać z miasta i wreszcie uciec w dziką krainę….Więc po chwili człapiemy po asfalcie, mamy do miejsca startu 24 km. Pada. Kto tym się przejmuje? Dochodzimy do skrzyżowania-trzeba złapać stopa. Tyle słyszeliśmy o islandzkiej uprzejmości. Mija kwadrans, następnie jeszcze trzy, nikt nawet nie ma zamiaru się zatrzymać, uprzejmie się witają zza kierownicy i pędza dalej. Kiszka. Rozumiemy, że dzisiaj nigdzie już się nie ruszymy. Z nosem na asfalcie wracamy do miasta.
Nawet nie mamy chęci próbować złapać stopa….a tu nagle auto się zatrzymuje i kobieta (kierowca) proponuje, że nas zabierze do Hofn. Przy okazji się okazało, że mieszkańcy tej wyspy po 18 wracają do domu i raczej nie zabierają autostopowiczów. To trochę wyjaśniło sprawę. Zostaje problem noclegu. Jesteśmy w mieście, wiec namiot raczej odpada-szukamy jakiegoś taniego hotelu. Nie udało się-brak miejsc, lądujemy w nieco drogim, ale jak na zakończenie dnia, wygodnym miejscu. W nocy nie opuszcza mnie poczucie, że gdzieś obok jest zgniła ryba. Port. To od strony morza i portu ten „piękny” zapach. Ale kto by się przejmował zapachami, jak tu droga czeka! Piotr słodko śpi, nie reaguje nawet na własny budzik .Czas już na nas. Śniadanie i w długą.
Zdjęcie na pamiątkę przy snowmobilu i na przystanek 

24 kilometry przejechane, widzimy most, za nim już będziemy wolni od „dobrodziejstw” cywilizacji. Kijki trekingowe w ręce i na przód!


niedziela, 29 listopada 2009

Plecak




Plecak należy do podstawowego wyposażenia i od niego zależy czy nasza wyprawa powiedzie się. Od rozprutego plecaka gorszy może być tylko but bez podeszwy! Wiec plecak ma być wygodny, czyli mieć wygodny system nośny, łatwy dostęp do potrzebnych nam w drodze drobiazgów, ma być przede wszystkim trwały!!! No i w miarę nieprzemakalny.
Dla siebie odnalazłem plecak bliski ideałowi. Po ponad rocznym wędrowaniu z nim mogę się podzielić opinią. Więc przedstawiam pancernego WOLVERINE Monolith.
http://www.wolverine.com.pl/plecaki.html
Używany przeze mnie plecak, to 70 litrowy Monolith.Charakteryzuje się wyjątkowo wygodnym systemem nośnym, który możemy wyregulować pod swój wzrost, co oczywiście poprawia komfort.Dużego plusa zarobił u mnie pas biodrowy, przenosi on doskonale ciężar na biodra. Początkowo wydal mi się bardzo sztywny, lecz to odczucie prysło jak mydlana bańka.
Myślę, że 70 litrów to optymalna wielkość,zwłaszcza że Plecak ma duży komin, który w miarę potrzeby zwiększy nam pojemność. Dodatkowo dokupiłem kieszenie boczne o pojemności 10 litrów, niestety chyba niepotrzebnie, nigdy z nich(bynajmniej narazie) nie skorzystałem.
Materiał, z którego został uszyty plecak, to Cordura 1100D trzykrotnie impregnowana, co daje bardzo dobre zabezpieczenie przed przemakaniem. Miłośnicy militariów też raczej będą zadowoleni, bo plecak jest obszyty taśmami. wszelkiej maści ładownice typu MOLLE i ALLICE.generalnie mamy ogromne możliwości troczenia różnej maści sprzętu. Cieszy jakość klamer i zamków, są to produkty YKK, chyba lidera w swojej branży.
Pakuje się plecak bardzo wygodnie, ponieważ sama konstrukcja plecaka jest bardzo przemyślana, mamy łatwy dostęp do dolnej części komory(może ona stanowić oddzielny przedział)przez nisko wszyty zamek.W klapie są 2 kieszenie, w wewnętrznej mamy pokrowiec przeciwdeszczowy.
Są bajera, które mi osobiście nie są przydatne, np możliwość przymocowania czegoś wielkogabarytowego wewnątrz, np dużej radiostacji wojskowej???
Generalizując. Za te pieniądze(nie są małe)jest to rewelacyjny plecak, pancerny, ma odpowiedni kolor(Olive Drab)Bardzo wygodnie ulokowuje się na plecach, bynajmniej moich( a koledzy też sobie chwalą), duże możliwości troczenia-to plusy. Do plusów mogę też zaliczyć wagę 2650 gr. Jest to efekt zastosowanych pancernych i nowoczesnych materiałów oczywiście. No dobra, dobra mam jeden minusik-cena.Ale przecież to Maybach wsród plecaków.
Zostało pogratulować, że to produkt POLSKI

poniedziałek, 23 listopada 2009

Buty



Od momentu, kiedy to człek nauczył się wytwarzać buty, istnieje pytanie, jakie są najbardziej odpowiednie? Wydaje mi się, że odpowiedzi nie uzyskamy i dzisiaj. Postanowiłem więc podzielić się moimi myślami na ten temat.
Osobiście widzę to tak.Dla mnie najważniejsza jest wygoda i trwałość, następnie dochodzą wszystkie udogodnienia typu membrana Gore-Tex i inne kosmiczne wynalazki.Czuje wielką sympatię do butów wojskowych. Gościły na moich koślawych nogach opinacze i ruskie"kierzy", miałem możliwość przemierzać bagna i góry w butkach "no name", kupionych w Toruniu za grube pieniądze(niby robione były na eksport do Australii. Służyły mi długie lata, aż szczury je nie pożarły w piwnicy) Teraz pomykam w Bellevilach i Batesach. Doceniam właściwości Vibramu
To zastosowanie membrany, która oddycha i "amortyzującej podeszwy z wygodnym bieżnikiem wpływa pozytywnie na nasze nogi, zwłaszcza stawy.Pamiętać jednak trzeba, że nie został stworzony but uniwersalny. Każda pora roku i podłoże, po którym się poruszamy potrzebuje innego typu bieżnika, zimą musi mieć właściwości samooczyszczające się od śniegu i miękką gumę, żeby buty nie były śliskie. Latem taki bieżnik szybko się zetrze na twardym podłożu. Producent musi znaleźć alternatywę, wiec my dostaniemy but pseudouniwersalny typu wojskowego trepa, chociaż i naszpikowanego kosmicznymi materiałami za całkiem duże pieniądze. Zawsze o tym przypominam, jak wędruję w Belleville 700 zimą. Bardzo lubię ten model, ale mimo to twierdze, że są zbyt delikatne na klimat szerokości umiarkowanych(skóra na nosach szybko się niszczy i śliskie są jak łyżwy)
Na szczęście ile jest właścicieli butów, tyle zdań na ich temat. Wiem tylko tyle, że byty są podstawą wygodnej wędrówki, a to już przecież coś!
P.S nie ma to jak bosą noga poczuć Ciepło Ziemi